Drugi tytuł: Sztuka jako forma Przemierzania Snów (DreamWalking)

Wymiary: 70 x 70 x 10 cm
Materia: drewno sosnowe, płyta wiórowa, miedź, farby olejne i akrylowe, gniazdko elektr.

DreamWalking to określenie zaczerpnięte z kultury Indian oraz Aborygenów. Polega na podróżowaniu swoją świadomością po tzw. zaświatach, czyli niefizycznych wymiarach, gdzie przebywają dusze zmarłych.

Według wielu rdzennych kultur zaświaty nie są czymś pojedynczym, ale bardzo wielowymiarowym — pełnym najróżniejszych światów i energii.

Człowiek może otworzyć swoją świadomość na te psychiczne światy i zaczerpnąć inspiracji, znaleźć wizję dla swojego życia i pomóc sobie uwolnić się od nękających problemów.

Rzeźba w sposób symboliczny nawiązuje do tej tematyki. Przecież tworząc swoje dzieło, każdy artysta w jakiś sposób odbywa podróż w swojej wyobraźni, aby wyłonić i sprowadzić do fizycznej ekspresji te, bądź inne konceptualne energie.

Kluczem jest umiejętność nieutknięcia w niższych stanach psychiki, pełnych bólu, cierpienia i negatywnych emocji. Tworzenia sztuki staje się przez to pewną formą DreamWalkingu — świadomej podróży poza astralne energie bolesnej przeszłości, do czystych sfer natchnienia, innowacji, inspiracji.

Przyszłość ludzkości leży więc w wyobraźni mistyków i dłoniach artystów. Jakież sny przyniosą nam ich kreacje? Czy rozdrapią krwawą przeszłość, czy też tchną ducha piękna dla lepszej przyszłości?

Zanim jednak odpowiemy na te doniosłe pytania, spójrzmy na nutkę współczesnej nauki, bo DreamWalking to nie takie czary-mary jakby się mogło z pozoru wydawać.

Istnieje pewna fenomenalna prawda naukowa, z której istnienia pewnie nie zdawaliście sobie sprawy, a która to częściowo potwierdza moje założenia na temat PSI+art. Otóż, według współczesnej fizyki wszystko, co kiedykolwiek istniało, wciąż istnieje. Nawet jeśli nie ma tego w formie materialnej, to wciąż podróżuje przez czasoprzestrzeń w postaci promieniowania elektromagnetycznego.

Każdy człowiek, jaki kiedykolwiek stąpał po Ziemi, choć dziś już jest historią, to jego/jej opowieść wciąż przemierza otaczające nas kwantowe pola sił i energii w postaci fal/cząstek światła. Jak bowiem wiemy z przełomowego eksperymentu z podwójnymi szczelinami (ang. Double Slit Experiment), światło może się zachowywać jako fala bądź cząstka. I nie wiem jak wy, ale dla mnie to jest po prostu nie do pojęcia. Ostatnio okazało się, że tak samo jest dla każdej innej cząstki! Tylko pomyślcie jakby to było móc na chwilę zmienić się w istotę falową a potem móc ponownie się zmaterializować. Zdaje się, że wtedy teleportacja byłaby dla nas pestką.

Ale wróćmy do martwych (i żywych też) ludzi, którzy to, choć już ich nie widzimy, to wciąż przemierzają czasoprzestrzeń w postaci elektromagnetycznej radiacji. Z tego wynika, że teoretycznie jest możliwe, aby porozumieć się z takim widmem, czy duchem z zamierzchłej przeszłości. A nawet teraźniejszości. Bo przecież każdy z nas nieustannie emanuje swoim promieniowaniem. Ale to nie koniec. To samo bowiem dotyczy wszystkiego innego. Dosłownie!

Niepodważalnym, naukowym faktem jest, że żadna energia nie może zostać kiedykolwiek unicestwiona a tylko zmienia swoją postać. Przekształca się z jednej formy w kolejną. Ot, na przykład, wszystko z czego są zbudowane nasze ciała, planeta na której żyjemy, cały materialny Wszechświat — wszystko zbudowane jest z atomów, które wyemitowały umierające gwiazdy. To chyba oznacza, że śmierć nie jest końcem istnienia, a tylko zmianą jednej formy na inną…

Żeby było jeszcze ciekawiej, gdy patrzymy na nocne niebo, to nie widzimy stanu na chwilę obecną, lecz to, co działo się w przeszłości. Ze względu na ograniczenie, jakim jest prędkość światła i olbrzymie, niebywale olbrzymie odległości w jakich znajdują się względem siebie galaktyki, gwiazdy i planety, nasze oczy widzą ich obraz sprzed milionów i miliardów lat. Patrzenie na coraz dalsze zakątki Wszechświata jest jak oglądnie filmu dokumentalnego, ukazującego historię naszej kreacji. To, co widzimy na nocnym niebie to nic innego, tylko właśnie promieniowanie wyemitowane przez gwiazdy, których w dużej mierze już nawet nie ma. One umarły, rozpadając się na atomy pierwiastków, które następnie uformowały się w planety i… nas, ludzi.

Zatem więc to chyba nie takie znowu głupie, kiedy członkowie rdzennych plemion patrząc w gwiazdy opowiadają o tym, że widzą tam swoich przodków. Skąd to wiedzą? Czyżby już tysiące lat temu przeczuwali, że wszelka istniejąca materia została wytworzona w procesach jądrowych wewnątrz gwiazd?

A przy okazji to, tak, nawet nasze ukochane Słońce nieustannie syntezuje atomy wodoru do atomów helu, aby móc świecić. I pewnego dnia, gdy czas Słońca nadejdzie i wejdzie w proces umierania — zacznie się kurczyć, intensyfikując swoją grawitację. Wtedy również wewnątrz Słońca zaczną powstawać cięższe pierwiastki jak złoto, srebro, tlen, węgiel, itd. I one też kiedyś posłużą do stworzenia czegoś innego… może jakiejś innej planety, a może nawet Nowej Ziemi?

Mam nadzieję, że udało mi się trochę was zafascynować niesamowitym mistycyzmem zawartym we wszystkim wokół nas. Czy to nie zabawne, że nawet nauka ścisła jest przepełniona mistyczną głębią?

Wróćmy jednak do Teorii Strun. Okazuje się bowiem, że nie jesteśmy jedynym Wszechświatem. Współczesne odkrycia coraz śmielej zbliżają się do oficjalnego zatwierdzenia Teorii Strun, która nie tylko rozszerza naszą rzeczywistość z trzech wymiarów przestrzennych (3D) do aż jedenastu (11D)! A do tego potwierdza istnienie niemal nieskończonej ilości równolegle koegzystujących wszechświatów. W tym wszechświatów potencjalnych, które są dosłownie tuż obok nas!

Jakże historia lubi się powtarzać! Jeszcze paręset lat temu wierzono, że Wszechświat składa się tylko z tego, co widać gołym okiem, a po wynalezieniu soczewek i teleskopów okazało się, że jednak jest dużo więcej. A dziś powoli okazuje się, że jest jeszcze więcej! Całe wszechświaty więcej! I ta wiedza nie bierze się tylko z coraz lepszych teleskopów, ale z coraz większej świadomości ludzkości.

Tym właśnie jest główny przekaz mojej rzeźby: Sztuka jako forma DreamWalkingu. Te wszechświaty nie tylko istnieją obok nas, ale można je poczuć! Doświadczyć w pewien bardzo interesujący sposób.

I raz jeszcze jest to bardzo zabawne, bo od zarania dziejów rdzenne plemiona całego świata praktykowały tzw. podróże astralne, czyli sztukę eksplorowania innych światów za pomocą własnej świadomości. I choć dziś większość ludzi uważa to za absurdalne bzdety, to właśnie w tą stronę zmierza nauka.

Sztuka ta, przez aborygenów oraz niektóre z plemion obu Ameryk, została ochrzczona nazwą DreamWalking, czyli Przemierzanie Marzeń. Bądź Przemierzanie Snów, ponieważ w językach rdzennych oraz j. angielskim sny i marzenia to jedno, i to samo.

Również u rodzimych nam Słowian natkniemy się na podobne praktyki między-wymiarowych, czy między-wszechświatowych podróży, zwane Gusłami. Choć większość informacji na ten temat niestety przepadła pod brutalną presją chrystianizacji.

Któż wie, może pewnego dnia taka zdolność będzie ogólnie znana i dostępna. Może nawet nauczana jako jeden z podstawowych przedmiotów elementarnego wykształcenia?

Wśród plemion całego świata możemy się natknąć na przeróżne formy szamanizmu, czyli w zasadzie DreamWalkingu. Uprawiano go i wciąż się uprawia w Azji, Afryce, Ameryce Południowej, nawet w Polsce — wszędzie, gdzie istnieją ludzie, istnieją również szamani. I ja jestem jednym z nich. Jestem takim współczesnym szamanem, który trochę przewraca wszystko do góry nogami, ale tak naprawdę wszystko po prostu odkrywam z różnych stron.

Odkrywanie i eksplorowanie różnych duchowych odmian szamanizmu stało się moją pasją odkąd po raz pierwszy, zupełnie spontanicznie, doświadczyłem podróży astralnej podczas niedzielnej mszy. Nie wiedziałem wtedy, że to czego doświadczam, jest spacerowaniem po innych wymiarach, czyli DreamWalkingiem. Zacząłem po prostu widzieć wszystko w innym świetle, jakby ktoś przełączył moją świadomość do odmiennej percepcji rzeczywistości. Zafascynowało mnie to. I tak oto robię to już od przeszło 15 lat.

Doświadczenie kwintesencji szamańskich podróży w sferach snów i marzeń odmieniło mnie i moje życie! Pokochałem ekspandowanie świadomości poza ograniczenia linearnej rzeczywistości, do tych odmiennych, między-wymiarowych stanów percepcji. Robię to jednak trochę inaczej. Znacząco uprościłem i uziemiłem ten proces, korzystając z pomocy energii Natury oraz artystycznej ekspresji. Wypracowałem przez to własną formę podróżowania między-wymiarowego, którą nazwałem PsychePath, ale więcej o tym to już innym razem. Napisałem na ten temat trzy inne książki, dzieląc się w nich bardzo otwarcie perypetiami całej tej podróży.

Właściwie, to nie jestem taki znowu wyjątkowy, ponieważ każdy artysta podróżuje po niefizycznych wymiarach! Tylko w większości nie są tego świadomi! Robią to wszyscy ludzie w ten, czy inny sposób. Ja po prostu odkryłem, że w połączeniu z kreatywnym tworzeniem można to robić dużo lepiej! Uświadomiłem to sobie poprzez wieloletnie eksperymenty.

Oto więc kolejna rzeźba konceptualna i symboliczna, która jest owocem (i opowiada o) ekspandowania świadomości do otaczającej nas wielości Wszechświatów.

Sztuka to — zaiste — forma przemierzania marzeń, snów i innych wymiarów rzeczywistości!