IDEA: Lampa symbolicznie przedstawia proces transformacji ludzkiej świadomości, gdy człowiek zaczyna łączyć się ze swoją Duszą i wprowadzać jej Światło do swojego życia. To trochę analogiczne do transformacji, jaką przechodzi gąsienica w kokonie, aby w końcu wyłonić się, jako magiczny kolorowy motyl.

Lampa prezentuje się imponująco zarówno za dnia jak i w nocy. Z pewnością stanie się doskonałą, pierwszoplanową ozdobą sypialni, salonu, albo holu. Jej duży rozmiar i oryginalnie, ale ze smakiem dobrane kolory z pewnością przyciągną uwagę gości już od pierwszego spojrzenia.

Wymiary: 44 x 77 x 33 cm
Materiały: podstawa z wysuszonego drewna sosnowego; kora olchy polakierowana srebrnym lakierem samochodowym; duży metalowy gwóźdź; wkładka żyrandolowa z dużą żarówką LED; „rogi” z gałązki sosny.

Ja jestem tym, czego tak długo szukałem. Najpierw szukałem boga, potem odkryłem, że bogów jest bardzo dużo, bo ludzie rożnych kultur stworzyli własnych bogów. Szukałem więc czegoś uniwersalnego. Jakiegoś uniwersalnego Ducha, Chrystusa, Buddy, Nirwany, oświecenia, wzniesienia… 

Cały czas, podświadomie, w jakiś dziwny sposób wolałem, aby to coś było na zewnątrz mnie, zamiast wewnątrz. Czułem się niegodny. Niedoskonały. Jakby to, że jestem człowiekiem oznaczało, że jest coś ze mną nie tak. Wierzyłem, że przecież nie mogę być tym, czego szukam, skoro jestem taki… jaki jestem. Sobą. Ludzki. Niedoskonały.

W swej wielkiej pasji, po niezliczonych turbulencjach i przejściach i wewnętrznych zrozumieniach, w końcu doszedłem do wniosku, że… to jednak zawsze byłem i jestem Ja. Odkryłem, że moja własna jaźń jest czymś mistycznym, złożonym, wielowymiarowym, a jednocześnie – o słodki paradoksie! – tak nieskończenie spójnym i prostym!
Po prostu „ja”, które istnieje we mnie i w każdym człowieku.
Moja rzeźba ilustruje tą figlarną dynamikę. Jestem człowiekiem obrośniętym korą zabezpieczania się przed zewnętrznym światem szorstkości… ale w środku jestem… czystym Światłem. Istnieniem. Duszą. Czymś… mistycznym, boskim, nieokreślonym, nieuchwytnym… a jednak to wciąż ja!

Kora powoli się otwiera. Poprzez dziurki wywiercone iskrami boskiej pasji już dostrzegam iluzje bronienia się. Powolutku odpuszczam ochronne warstwy ludzkiego ego i aspektów psychiki. Po malutku, małą łyżeczką, jeden kroczek na raz pozwalam swojemu wewnętrznemu Światłu być coraz bardziej. Świecę coraz pewniej. Coraz bardziej nieustraszenie. I mam zaufanie do tego naturalnego procesu otwierania się mojej prawdziwej świadomości, wyłaniającej kwiat lotosu mojej Duszy.

Z zamkniętej tuby, z tego bezpiecznego pudełka fizycznej iluzji wyrastają już moje psychiczne, jelenie rogi i dzięki nim widzę, czuję, że jest ok. Mogę się otworzyć w pełni. Mogę odczuwać rzeczywistość już nie tylko poprzez pryzmat kilku ludzkich zmysłów, ale teraz… całym sobą. W pełni. 100% spektrum. I może nawet jeszcze więcej. Wszechświat nie ma granic. Jest wiele Wszechświatów. Ja jestem każdym z nich!
Moje serce pęka, zrzuca bariery, ukazując cały zaklęty w sobie czar!
Pozwalam na to.

Niechaj będzie Światłość!