Lilia Integracji

Wielokrotnie świadomie wybierałem przejrzystość na temat tego, czego naprawdę pragnę w swoim życiu i za każdym razem odpowiedź nie przychodziła do mnie z głowy, ale poprzez doświadczenie. Przyszło już do mnie wiele takich doświadczeń, a poprzez nie — zrozumienie na temat tego, kim jestem i czego chcę naprawdę.

Trwa to już zasadniczo długi czas. Tak, długi czas wybierania świadomie i doświadczania, jak to jest przejść ze stanu totalnej konfuzji, dezorientacji i rodzaju zagubienia do jasności, i zaskakującej prostoty przejrzystej świadomości — w i e d z e n i a — jak to lubię nazywać.

Dzięki temu całemu procesowi, zacząłem widzieć i doświadczać integracji różnych aspektów mojej psychiki, które do tej pory tkwiły pogrzebane w podświadomości. Wszystko, co nie rezonowało z prawdziwą pasją i czystością mojej świadomości, zaczęło wyłazić ze mnie, jak robaki z bukietu kwiatów, w pełnym słońcu.

Tak, w moim ogrodzie rośnie wiele różnych kwiatów! Innymi słowy moja ludzka psychika składa się z najróżniejszych aspektów i części, które wszystkie razem są po prostu mną i każda jest niezbędna dla pełnej równowagi i zdrowia — bym mógł radośnie funkcjonować w życiu i społeczeństwie.

Problem pojawia się, gdy jakieś części mnie stają się zranione, czy zdysocjowane. Wtedy właśnie uruchamia się mechanizm fragmentacji osobowości, to znaczy że chowam tę zranioną część mnie do schowka, zwanego podświadomość. A jak się to ładnie mówi po polsku: zmiatam ją pod wycieraczkę i dalej działam, jak gdyby nigdy nic.

Oczywiście ta część mnie — ten aspekt wciąż tam jest, tylko schowany w ciemnym zaułku. I choć ja udaję, że go nie ma, to w pewnych chwilach życia, gdy tracę kontrolę nad sobą, albo kiedy mam duży przypływ energii, albo kiedy ma wydarzyć się coś dla mnie ważnego — wtedy te schowane, często przestraszone, rozgniewane, zagubione części psychiki ożywają i przejmują ster. W najgorszym momencie!

To mechanizm obecny w każdym człowieku — bez wyjątku. To psychiczna część instynktu przetrwania, który choć pewnie potrzebny, to jednak czasem bardzo ograniczający, bo nie pozwala mi pójść dalej, mieć więcej, wyjść ze swojej rutyny i podejmować ryzyko czegoś nowego, ekscytującego!

I choć są mi dostępne niesamowite nowe potencjały, które często w swoich kreacjach przedstawiam jako czerwone kuleczki, to generalnie nie sięgam po nie z obawy, że scenariusz porażki powtórzy się. Mam ten rodzaj zwątpienia w siebie, czy brak wiary we własne możliwości, płynący właśnie z tych zdysocjowanych, stłamszonych i kiszących się w podświadomości aspektów psychiki. I co dalej?

Otóż, kiedy faktycznie dokonuję świadomego wyboru, że TAK pragnę żyć, tworzyć, dzielić się tym z innymi ludźmi i mieć przepływ energii i pieniędzy w moim życiu, kiedy ta przejrzystość w końcu do mnie przychodzi, to albo nic z nią nie robię, albo pozwalam tylko na ułamek tego, co inaczej mogłoby być wielkim wspaniałym doświadczeniem.

Właśnie moja ostatnia ogrodowa rzeźba [INTER-SEX] uruchomiła we mnie olbrzymią ilość pasji i pragnienia, żeby żyć więcej niż tylko przetrwaniem, że ja pragnę iść dalej, frunąć dalej w moim życiu. Chcę aby było wielkie, piękne, bogate i pełne zmysłowości.

Właściwie, to już samo nadanie jej tak odważnej nazwy i przedstawienie na forum publicznym było dla mnie nie lada wyzwaniem i sprawiło, że te aspekty lęku przed osądem, wyszły z cienia. Mogłem je zauważyć, zaakceptować i przyjąć z zaufaniem i wiedzeniem, że to nic, że wszystko będzie dobrze, że teraz kiedy mam więcej mądrości i jestem bardziej dojrzały, dam sobie radę z ewentualnymi głosami dezaprobaty.

Przecież wszyscy dobrze wiemy, jak to działa. Kiedy człowiek wyraża siebie bez kontroli, nawet choć robi to w szacunku dla innych, to zawsze znajdzie się ktoś, komu to nie przypadnie do gustu. I co masz zrobić? Możesz albo się tym przejmować i pójść na kompromis sam ze sobą, albo mieć odwagę, zaufanie do siebie, i dalej tworzyć w radości.