Spotkanie ze Złotą Wróżką

Miałem już wiele spotkań z wróżkami.

Bardzo wiele spotkań – aż tak wiele, że nawet ich wszystkich nie potrafię spamiętać. Ale bardzo wiele z nich pamiętam. Dzisiaj też znowu spotkałem wróżki… tym razem były złote, bo wcześniej spotkałem już niebieską wróżkę i zieloną a dzisiaj złotą. Chociaż, z moich doświadczeń wynika to, że nie jestem pewien, czy można wróżkę nazwać czymś pojedynczym, ponieważ jej energia jest taka, jakby to było wiele wróżek naraz, a jednocześnie była jedną wróżką.

Jedno, co mi teraz przychodzi na myśl to, że wróżki, które spotykam są zupełnie odmienne od tego, jak przedstawia się je w bajkach, legendach, czy ogólnie fantastyce. W zasadzie nie jestem pewien czym one są, ale jestem pewien, że są bardzo mądre, bardzo magiczne i bardzo kochają ludzi.

Za każdym razem, kiedy spotykam wróżkę, to pojawia się ona po to, by mi pomóc; coś we mnie zrównoważyć; otworzyć; zdać sobie z czegoś sprawę. Zawsze z takich spotkań wychodzę odmieniony i jakbym dostąpił jakiegoś niesamowitego oczyszczenia. Również uważam za bardzo zabawne to, że na koniec takiego spotkania wróżki obsypują mnie  najróżniejszymi poradami na temat rzeczy w moim życiu… I nie tylko w moim, bo opowiadają mi o tym, co dzieje się na świecie… często przez pryzmat tego, jak ludzkość jest zniewala, co je bardzo smuci… I jak chciałby, aby więcej ludzi przychodziło się z nimi spotykać.

Dzięki takim doświadczeniom z różnymi magicznymi elementami natury pokochałem: las, łąkę, jeziora, góry i rzeki, zwierzęta, drzewa i rośliny… Ponieważ we wszystkim jest tak wiele więcej, niż co nasze oczy nam pokazują!

Dzisiaj, kiedy wracałem ze spotkania ze złotą wróżką, byłem wręcz zszokowany tym, jak bardzo moja świadomość jest otwarta i taka… miękka… jak wszystko wokół mnie tętni życiem i ma swoją osobowość, i ze wszystkim mogę porozmawiać, i się zaprzyjaźnić! Nie ma tylko zwykłych małych drzew przy ścieżce, albo zamrożonych pól pod pierzyną śniegu, czy bez osobowych ptaków ćwierkających gdzieś w gałęziach szumiących suchymi liśćmi młodych dębów. A młode dęby wcale nie szumią swoimi liśćmi… one śpiewają i opowiadają historie! Aż musiałem przystanąć i posłuchać jednej z nich… i wzruszyłem się, bo była naprawdę piękna! Wszystko jest żywe i ma swoją świadomość. Jest świadome mnie… i mnie kocha. 

Naprawdę tak jest. Jakkolwiek kiedyś wątpiłem w to, gdy miałem takie pierwsze doświadczenia, bo myślałam, że może mam jakąś wybujałą wyobraźnię czy coś – to dzisiaj nie potrafię już wątpić. Przekonałam się o tym już aż tak wiele razy! I bardzo kocham to, że moja świadomość stopniowo się otwiera, i że wróżki dokładnie wiedzą  kiedy mi się pokazać – one są bardzo mądre… bardzo mądre!

A świat, w którym żyją ludzie, do którego wróciłem: pomiędzy blokowiska, domy i sklepy, samochody i czarne ulice – ten świat nie jest realny! Ten świat to maleńka namiastka prawdziwego, ukrytego dla śpiących oczu, świata, w którym w rzeczywistości żyjemy. Ludzkie zmysły i umysły są zamknięte, ale można je otworzyć – można zacząć żyć w wielkim świecie, który jest przepiękny!

Dzisiaj, gdy wracałem od złotej wróżki, zapytałem ją (ponieważ towarzyszyła mi przez jakiś czas, gdy szedłem ścieżką)… zapytałem ją dlaczego mi się pokazała i dlaczego tak bardzo mi pomaga? Jak mogę się odwdzięczyć? – zapytałem. A ona powiedziała że: „wróżki, elfy i wszystkie duchy natury, i wszystko, co widzisz i czego nie widzisz, przyjacielu – wszystko jest tutaj po to, aby służyć człowiekowi. Tak zostało to stworzone.

A na koniec, kiedy już byłem blisko drutów elektrycznych, których wróżki z jakiegoś powodu bardzo nie lubią, powiedziała, żebym podzielił się tym z innymi. Ponieważ ludzkość potrzebuje otworzyć swoje oczy, a wróżki są tutaj i wszędzie na świecie, aby w tym pomóc.

Gdy już jechałam autobusem do domu, siedziała przede mną młoda dziewczyna ze słuchawkami na uszach, maseczką na twarzy, wpatrzona w swój telefon. Jej oczy były śpiące, ale przez chwilę spojrzała mi w oczy i zobaczyłem, że coś się w nich roziskrzyło… wiem, że właśnie to spojrzenie miała na myśli złota wróżka.