Paręnaście lat temu, kiedy oddychałem z moją duszą, pojawił się aspekt z przeszłości, który był arabskim tarocistą. 

Poczułem przeto olbrzymie pragnienie, aby kupić sobie karty Tarota i raz jeszcze doświadczyć tego aspektu w jego pełnej krasie. W obecnym życiu nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z tarotem i zawsze uważałem, że to jakaś bzdura. Byłem więc bardzo zaskoczony, ale posłuchałem intuicji i pojechałem do sklepu ezoterycznego.

Gdy jednak patrzyłem na te półki uginające się od najróżniejszych talii kart i je przeglądałem — żadna mnie nie pociągała. Wychodziłem już ze sklepu trochę zrezygnowany, gdy nagle pochmurne niebo zrobiło prześwit dla wczesnopołudniowego słońca, rzucając światło dokładnie na ten jeden kąt.

Pod wpływem impulsu włożyłem tam rękę i wyciągnąłem moją talię — Tarot Mistrza. Całe moje ciało zaczęło wibrować w poczuciu rezonacji. Tak, to właśnie ta talia na mnie czekała.

Nie potrzebowałem niczego więcej. Intuicyjnie wiedziałem, co oznaczają karty i jak je układać, czerpiąc z mądrości mojego przeszłego wcielenia. Kolejnych kilka dni spędziłem, bawiąc się energią tarota i eksplorując energię współpracy z nim.

W pewnym jednak momencie pomyślałam sobie, że być może robię to źle i że może warto kupić sobie jakąś książkę na ten temat i trochę się podszkolić. Och ten ludzki umysł – zawsze potrafi stworzyć wątpliwości tam, gdzie nie są zupełnie potrzebne!

A więc wróciłem do sklepu ezoterycznego i kupiłem jakąś książkę, chociaż bardzo niechętnie – bo to było totalnie z umysłu! Kupiłem też wtedy Sztukę Wojny, autorstwa Sun Tzu, aby dać ją w prezencie mojemu ojcu. A gdy wychodziłem ze sklepu, trzymając w jednej ręce Sztukę Wojny, a w drugiej podręcznik do tarota, to akurat przyjeżdżał samochód, pod który prawie wpadłem, przeskakując kałużę i… książka o tarocie wpadła mi do tej brudnej głębokiej kałuży!

To był dla mnie znak, żeby nie brudzić sobie umysłu żadnymi technikami, lecz w pełni ufać swojej intuicji i wewnętrznej wiedzy. Cóż, nie bez powodu nazywa się to Tarotem Mistrza – bo przecież ja jestem mistrzem i nie potrzebuję żadnych podręczników!

Co najzabawniejsze wyciągnąłem książkę z kałuży i wróciłem do sklepu, chcąc ją zwrócić, tłumacząc, że jest to ewidentnie synchroniczne zdarzenie i zasługuje na rekompensatę. Oczywiście wcale nie oczekiwałem, że sprzedawczyni się na to zgodzi – a jednak oddała mi pieniądze!

Przez kolejne lata bawiłem się swoim tarotem. W zasadzie nie traktowałem tego zbyt serio, ale jako formę eksplorowania odczuwania energii i tego, jak dane układy kart się przekładają na moje doświadczenia. Trwało to kilka lat, aż przerodziło się w mój własny, autorski sposób stawiania tarota. Raz na jakiś czas pojawiali się ludzie, którym stawiałem karty, aż w końcu zrobił się z tego mały biznes i zacząłem robić sesje Tarota Mistrza regularnie.

A pewnego dnia najzwyczajniej się tym znudziłem i spaliłem swoją talię. Po prostu poczułem, że już mam dość i… że czas zająć się czymś innym.

Jak to śmiesznie jest z energią, że zatacza swoje cykle i oto Tarot Mistrza znowu zagościł w moim życiu. Jak na razie bawię się tym tylko dla siebie, lecz stwierdziłem ostatnio, że czemu by raz jeszcze nie zaoferować swoich genialnych zdolności innym ludziom.

Oto więc jestem tutaj, a jeśli Ty czujesz, że chcesz doświadczyć tej unikalnej, energetycznej sesji Tarota Mistrza, która jest bardzo zestrojona z nową świadomością i procesem realizacji – to daj mi znać ?

Pozdrawiam misternym uśmiechem ❤️?